|
fot. Kaynan Elmi |
Nie podzielam niestety zachwytu Piotra Kletowskiego filmową ekranizacją
Lubiewa Michała Witkowskiego. Podobnie zresztą, jak nie przyłączyłem się nigdy do peanów nad samą powieścią, a już na pewno nie jako wydarzeniem kulturalnym o szczególnym potencjale emancypacyjnym. Zgadzam się z Kletowskim, że film jest świetnie zrobiony i brawurowo zagrany (a trzy role samego Witkowskiego są naprawdę swego rodzaju perełkami). Oczywiście po dwóch dekadach artystycznej (i nawet rzemieślniczej) nędzy polskiego kina już samo to jakoś tam musi cieszyć.
Ponieważ scenariusz filmu napisał sam autor powieści, ekranizacja podziela z pierwowzorem tak językową błyskotliwość oryginału (w dialogach), jak i wszystkie polityczne i intelektualne słabości legendarnej już książki.
Więcej:
http://ha.art.pl/komentarze/1196-jaroslaw-pietrzak-kino-gejowskiego-reakcjonizmu-polemika-z-piotrem-kletowskim.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz