Na Ewę Adama Sikory i Ingmara Villquista szedłem z mieszanymi uczuciami. Specyficznie polski gatunek - „film śląski” - zawsze budził moją niechęć. Temat również napełniał obawami. Żona byłego górnika, która zaczyna uprawiać prostytucję by utrzymać rodzinę – nietrudno tu popaść w melodramatyczny sentymentalizm lub moralizatorski ton kaznodziei. A tu – niespodzianka.
Więcej: http://www.krytykapolityczna.pl/Wpierszymrzedzie/MrozekWreszciepolskiKenLoach/menuid-236.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz