Polskie kino historyczne to przede wszystkim wielkie eposy o cnotach narodowych naszego społeczeństwa. Jak powiedziała kiedyś niezwykle trafnie Joanna Tokarska-Bakir – my, Polacy, cierpimy na chorobę niewinności. Nasza kinematografia narodowa w pełni odzwierciedla trawiącą nas infekcję. Nie ma bowiem filmów o ciemnych sferach, brzydkich zachowaniach i antybohaterach. Jeśli już zdarzają się jakieś wyjątki, to najczęściej „skazy” równoważą patriotyczne czyny, a sama wspólnota osobiście dokonuje bezpośredniego ukarania sprawców. Oczywiście pisząc o polskim kinie historycznym jako o kinie narodowym, wyżej przytoczone opinie stały się już obiegowym frazesem, który został zaakceptowany przez twórców, a w konsekwencji przez samych widzów. Wszelkie próby wyjścia poza układ Ojczyzna-blizna są nad wyraz rzadkie. Takie filmy jak „Kornblumenblau” Wosiewicza, czy „jeszcze tylko ten las” Łomnickiego poszły w niepamięć – nie zapisały się w powszechnej obywatelskiej świadomości, a na dokładkę nie przyczyniły się do ugruntowania nowego modelu polskiej polityki historycznej tak popularnej przez ostatnią dekadę.
Więcej: http://ha.art.pl/felietony/1636-joanna-ostrowska-bezwzgledne-polki-kochaja-az-po-grob-joanna-feliksa-falka.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz